piątek, 4 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 8



Spadałam w dół, wiatr świszczał mi w uszach. Wokół mnie przemykały zdeformowane przedmioty i dziwne rośliny. Co chwilę zaczepiałam o coś kończynami, przez co na mojej skórze pojawiały kolejne rany i zadrapania. Spadałam i spadałam, aż w końcu zakończyłam mój lot na miękkim i lepkim czymś. Wygrzebałam się z mazi i stanęłam na ziemi. Rozglądnęłam się wokół siebie. Byłam w ciemnej grocie z wielkim, czarnym glutem na środku i korytarzami po obu stronach, a jedynym źródłem światła były rośliny od których biła delikatna łuna. Wtedy poczułam pieczenie na skórze w miejscach, gdzie zostało trochę czarnej mazi na której wylądowałam. Szybko zaczęłam ją z siebie zrzucać i popatrzyłam na moje ręce, które były pokryte czerwonymi poparzeniami. Syknęłam pod nosem. Nagle usłyszałam warczenie. Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku i zobaczyłam dużego cienio-psa. Był czarny i bardzo smukły, a z jego pyska toczyła się czarna, ślino-podobna maź. Chciałam przywołać miecz, lecz nie byłam w stanie tego zrobić:
-Kurwa-zaklęłam pod nosem.
Zaczęłam się cofać, po czym odwróciłam się i zaczęłam biec. Słyszałam ujadanie cienio-psa. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam jak ogromna maź, na której wcześniej wylądowałam, zaczęła się poruszać, po czym otworzyła swoją paszczę pełną ostrych zębów:
-Oh hell no!-krzyknęłam.
Zapierdalałam jak szalona i nie odwracałam się już za siebie. Słyszałam różne dziwne odgłosy. Biegłam przez tunel, aż dobiegłam do wielkich wrót. Wbiegłam w nie z zamiarem otworzenia ich, ale one ani drgnęły:
-O nie...
Zaczęłam na nie napierać z całej siły próbując je otworzyć:
-No dalej kurwa!
Po kilku próbach udało mi się je lekko otworzyć i poczułam świeży powiew:
-Halo?!-zaczęłam krzyczeć przez szparę-Pomocy!!!
Waliłam w drzwi, a dziwne stworzenia były coraz bliżej. Nagle zza wrót usłyszałam głosy:
-Pomocy!!!-krzyczałam dalej-Szybko!
Wtedy wrota lekko ruszyły się,  aby po chwili stanąć przede mną otworem. Wybiegłam przez nie i szybko je za mną zamknęłam. Osunęłam się na ziemię oddychając ciężko. Po chwili uspokoiłam się i rozejrzałam się po okolicy. Był to jałowy, pozbawiony życia kawałek ziemi, lecz w oddali widać było las. Za mną stały wrota umieszczone w wielkim klonie, którego kora była biała, a liście-krwistoczerwone. Przede mną stało dwóch mężczyzn. Jeden z nich był niskim i krępym blondynem z włosami związanymi w malutką kitkę z tyłu głowy, a na jego odsłoniętej klatce piersiowej miał istny busz blond loczków. Na plecach miał kuszę. Drugi zaś był wysokim i przerażająco chudym mężczyzną. Miał dość nieprzyjemne rysy twarzy i pozbawioną włosów głowę. Patrzyli na mnie ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Po chwili odezwał się niski blondyn:
-Cholera, jak żyję to jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem...
-Gdzie jestem?-zapytałam-Co to za miejsce?
-Nie wiesz?-łysy zrobił wielkie oczy.
-Jakbym wiedziała to bym się nie pytała...
-Haha-zaśmiał się blondyn-Już ją lubię...
Łysy odchrząkną i zaczął tłumaczyć:
-No cóż...Jesteśmy w Midgardzie, zwanym też jako Ziemia Niczyja, a ty właśnie wyszłaś z Fellenhenu przez Bramę Cieni.
-Ogółem mówiąc: Witamy w Arcadii!-wtrącił blondyn.
-Co kurwa?-złapałam się za głowę-Pamiętam...że umarłam...a potem spadałam...a teraz jestem tutaj...Nic kurwa nie rozumiem!
-No już już-blondyn podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu-Chodź z nami, napijemy się, zagramy w karty, a ty odpoczniesz.
-Varric! Nie możemy...-zaprotestował łysy.
-Zamknij się Solas! Bierzemy ją ze sobą-przerwał mu Varric, po czym zwrócił się do mnie-Nie przejmuj się nim, to kretyn. Ja jestem Varric, a tamten idiota to Solas.
-Erza Scarlet-przedstawiłam się-Dzięki za pomoc
-Nie ma sprawy, kiedyś mi...
-Nam-wtrącił się Solas
-...nam się odwdzięczysz-Varric uśmiechnął się do mnie-Dobra drużyno, naprzód marsz!
Mężczyźni ruszyli przodem, a ja jeszcze chwilę popatrzyłam na Bramę Cieni:
-Erza! Idziesz, czy nie?-krzyknął za mną Varric.
-Już idę...
Odwróciłam się i poszłam za nimi:
-Co teraz ze mną będzie...?

~*~

Także tego...mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za tą nieobecność (w chuj długą nieobecność -.-). Po praktycznie roku (o ile moja matematyka nie zawiodła) wróciłam do was z nowymi pomysłami! Delikatnie mówiąc to będzie coś totalnie z innej beczki, co z uniwersum Fairy Tail'a ma tyle wspólnego, że ja pierdole... Także mam nadzieję, że przypadnie wam to do gustu i liczę na komentarze albo jakikolwiek znak, że jesteście tu ze mną :) Od teraz, wraz z notką pojawi się piosenka (niekoniecznie pasująca do treści owej notki), która mi będzie w tym czasie po głowie chodzić. Czemu? Bo mogę XD Jeżeli martwicie się o paring Erzy i Jellala to nie bój nic! To będzie tylko później (chociaż tak dokładnie kiedy to nie wiem, bo skąd niby) No to tyle z mojej strony, życzę wam miłego dzionka (tudzież nocki) i wesołych świąt, które zbliżają się wielkimi krokami ^^ Tak więc żegnam się z wami i żeby tradycji stało się zadość to papatki cium :*** 

2 komentarze:

  1. Jadziu, Słońce, co się z Tobą dzieję? Gdzie zniknęłaś? Daj jakiś znak życia, bo bardzo się martwię!

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Roszpunciu, żyć żyje, ale coś do pisania mnie nie ciągnie. No kurcze napisałabym coś, ale jakoś weny nie mam... :/ Przeczytam te moje wypociny jeszcze raz, może mi coś do łba wpadnie, to coś naskrobię (chociaż niczego nie obiecuje).
      Całusy
      JN <3

      Usuń