piątek, 28 lutego 2014

ROZDZIAŁ 2

Obudziłam się zalana potem. Kolejny koszmar, wspomnienia z Wierzy Niebios i On. Poszłam do łazienki załatwić sprawę porannej toalety i ubrałam się. Nie mając za dużo do roboty postanowiłam wyruszyć na jakąś misję. Poszłam do gildii, którą było słychać już z daleka. Jak tylko otworzyłam drzwi musiałam się schylić, aby nie oberwać stołem. Wiedziałam czyja to robota:
-NATSU!!! GRAY!!! SPOKÓJ!!!-Krzyknęłam
Przestraszeni nicponie ze strachu skulili się i uciekli w kąt.
-Witaj Erza.-Z uśmiechem zawołała Mira.-Co powiesz na ciasto truskawkowe?
-Bardzo chętnie.
Otrzymałam od niej talerzyk z deserem. Usiadłam przy wolnym stoliku i zaczęłam konsumpcję. Po skończonym posiłku odniosłam talerzyk Mirze i podeszłam do tablicy z misjami. Po dłuższej chwili wybrałam zadanie polegające na rozgromieniu grupy przestępczej w Onibusie. Ach...wspomnienia wracają. Pamiętam jak ze swoją drużyną występowałam tam w przedstawieniu "Frederic i Yanderica":
-Mira! Biorę to zadanie.-Oznajmiłam Mirze
Białowłosa zapisała coś w swoim zeszycie i uśmiechnęła się do mnie. Postanowiłam wyjechać jutro z samego rana. Kątem oka widziałam śmiejącego się Natsu i rumieniącą się Lucy. Happy latał nad nimi krzycząc:
-Oni się luuuuuuubią!!!
Natsu słysząc to zaczął gonić go po całej gildii. Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę domu, musiałam się spakować. Po władowaniu skrzyń na moją łódź na kółkach z nudów zaczęłam ostrzyć miecz, który wisiał na ścianie w salonie. Później poszłam odwiedzić Lucy. Spokojnym krokiem ruszyłam w kierunku jej mieszkania. Gdy doszłam nawet nie pukając weszłam do środka. To co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. Na łóżku siedziała całująca się para i o dziwo nigdzie nie było widać Happiego.
-Przepraszam. Już nie przeszkadzam.-Powiedziałam szybko i wyszłam.
Zza drzwi słyszałam jeszcze krzyki Lucy:
-C-c-co my robimy!!! Aaaaa!!! Wy-wy-wyjdź!!!-Denerwowała się blondynka.
Zaczęłam się śmiać i nie chcąc przeszkadzać zakochanej parze ponownie wróciłam do domu. Wzięłam kąpiel i poszłam spać. Długo nie mogłam zasnąć, ciągle myślałam o nim. Prędzej czy później Morfeusz otulił mnie swoimi ramionami.
Po raz kolejny męczyły mnie koszmary, wspomnienia z przeszłości. Zajęłam się poranna toaletą, wzięłam bagaże i ruszyłam na stację. Nie czekałam długo na pociąg, gdy tylko przyjechał wsiadłam do niego tym samym rozpoczynając podróż.
Po kilku godzinach byłam na miejscu. Wyszłam z pojazdu i przeciągnęłam się. Skierowałam się w stronę mieszkania zleceniodawcy.
-Dzień dobry. Jestem Erza Scarlet z gildii Fairy Tail. Jestem tu w sprawie zlecenia.-Powiedziałam
-A! Tak, tak... Dobrze, że pani przybyła. Służąca zaprowadzi panią do pokoju, pewnie jest pani zmęczona po podróży.- Odpowiedział zleceniodawca.
Był to niski, pulchny człowiek, który nosił okulary w stylu Harrego Pottera. Po wystroju wnętrza można było stwierdzić, że był bogaty.
-Proszę za mną-Powiedziała służąca.
Zaprowadziła mnie do średniej wielkości pokoju. Ściany były błękitne co pięknie komponowało się z białymi meblami. Westchnęłam. Poszłam odświeżyć się po podróży. Zanurzyłam się po uszy w ciepłej wodzie.

Nagle się obudziłam. Woda była już zimna, więc wyszłam z kąpieli i ubrałam się. Gdy tylko wyszłam z łazienki służąca zapukała.
-Proszę!-Zawołałam
-Mój Pan zaprasza na obiad.
-Dziękuje, zaraz przyjdę.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
Kobieta zaraz zniknęła za drzwiami.
Rozglądnęłam się po pokoju i wyszłam.
Po spożytym posiłku zleceniodawca przekazał mi wszystkie szczegóły dotyczące misji.
-Przestępcy wychodzą zazwyczaj w nocy i kradną różne cenne rzeczy. Najprawdopodobniej poruszają się w zwartej grupie.
-Dziękuje za informacje, jakby dowiedział się pan więcej to proszę dać mi znać.-Powiedziałam
Gdy zapadł zmrok i wszyscy szykowali się do snu wyszłam z mieszkania. Usiadłam na ławce i udając zwykłego przechodniego rozglądałam się za czymś podejrzanym. Po pewnym czasie zobaczyłam małą grupkę zamaskowanych ludzi. Cicho zaczęłam iść za nimi uważając aby mnie nie zauważyli. Weszli do dużego domu. Skradałam się za nimi by po chwili ujawnić swoją obecność. Szybko przyzwałam miecz i kilkoma atakami powaliłam grupę na kolana. Podeszłam do jednego ze złoczyńców:
-Gdzie jest wasza siedziba!
-N-n-nie wiem!-Twierdził przestępca
-GDZIE JEST WASZA SIEDZIBA!!!-Zapytałam ponownie
-P-pół kilometra na za-za-zachód od miasta! Proszę n-n-nie zabijaj mnie...-Zaczął błagać ze łzami w oczach.
Obezwładniłam go i ruszyłam na zachód. Nie chcąc wzbudzać niepotrzebnej uwagi przywdziałam Zbroję Lotu i sprintem ruszyłam we wskazane miejsce. Szybko załatwiłam członków grupy stojących przed budynkiem i wparowałam do środka. Wszędzie dało się słyszeć krzyki złoczyńców
-Brać ją! Nie dajcie jej uciec! Skąd ona się tu wzięła?!
Chwilę później wszyscy obecni byli nieprzytomni. Ruszyłam do głównej sali gdzie znajdowały się wszystkie łupy. Na końcu pomieszczenia stało coś w rodzaju tronu, na którym siedział On.
-Jellal...

                                                                          ~*~

Macie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba i zachęcam do komentowania. Jakbym popełniła jakieś błędy lub macie jakieś zastrzeżenia to piszcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz