piątek, 7 marca 2014

ROZDZIAŁ 3

Stałam nie mogąc się ruszyć, nie sądziłam, że się jeszcze spotkamy.
-Jellal...j-jak udało ci się uciec?-Zapytałam
-Znamy się? Skąd znasz moje imię?
Zrobiło mi się słabo. Jak mógł zapomnieć?
-Nieważne... skoro jesteś tutaj, a nikt ze straży mnie nie powiadomił o twoim przybyciu, to znaczy, że się włamałaś przez co mogę stwierdzić, że jesteś moim wrogiem...-Powiedział po czym uśmiechnął się złowrogo.-Radzę ci się przygotować.
-Cz-czekaj! Na prawdę mnie nie pamiętasz?-Wciąż nie mogłam w to uwierzyć
-Nie znam cię, ale i tak zaraz nie będzie cię na tym świecie.-Krzyknął i wystrzelił w moim kierunku promień mrocznej magii.
Zrobiłam szybki unik i ruszyłam na niego. Nie chciałam go zabić tylko osłabić. Ten z kolei rzucił zaklęcie Meteoru i uderzył mnie w plecy. Zadałam mu cios w ramię. Korzystając z okazji chciałam uderzyć go w plecy, lecz przeciwnik zrobił unik. Nagle Jellal skrzyżował ręce i uniósł je nad głową.
-ALTAIRIS!!!-Krzyknął
Przywdziałam Zbroję Lotu i zrobiłam unik. Czarna kula delikatnie zahaczyła o moją łydkę. Poczułam ból, chwilę później spływającą, ciepłą ciecz. Wiedziałam, że nie ma zamiaru mnie oszczędzić. Zaatakowałam go uderzając w podbrzusze, mając nadzieje, że zemdleje. Niestety się przeliczyłam. Przeciwnik szybko wykorzystał nasz kontakt fizyczny i rzucił zaklęcie Wiążącego Węża. Krzyknęłam z bólu. Jellal zaczął szatańsko się śmiać.
-I jak ci się podo...-Nie dokończył.
Nagle złapał się za głowę i zaczął krzyczeć. Po chwili zemdlał. Jego zaklęcie przestało działać. Podeszłam do niego i po bliższych oględzinach stwierdziłam, że żyje. Postanowiłam zabrać go ze sobą. Przerzuciłam go sobie przez ramię i ruszyłam do tymczasowego mieszkania.
Gdy doszłam do celu położyłam go na łóżku i dla bezpieczeństwa związałam go. Sama zaś zajęłam się opatrywaniem ran moich i Jellala. Potem usiadłam na krześle i zasnęłam. Z drzemki obudził mnie krzyk osobnika leżącego na łóżku:
-GDZIE JA JESTEM?! KIM JESTEŚ?!-Zaczął drzeć się wniebogłosy.
-Spokojnie...jestem Erza Sca...
-CO JA TU ROBIĘ?!-Nie przestawał krzyczeć
-ZAMKNIESZ SIĘ W KOŃCU?!-Krzyknęłam zirytowana.
Jellal zrobił minę zbitego szczeniaka. Postanowiłam opowiedzieć mu wszystko od początku, począwszy od wydarzeń w Wierzy Niebios, kończąc na naszej walce.
-Więc to tak... Ja...przepraszam...i...dziękuje-Powiedział chłopak
-Za co?-Zdziwiłam się. Tak średnio wiedziałam o co chodzi.
-No...jesteś ranna, a moje obrażenia opatrzyłaś...-Cały czas patrzył na swoje ręce.
Podeszłam do niego i zaczęłam rozwiązywać krepujące go więzy.
-Przygotuj się, zaraz wyjeżdżamy.
-Co?-Zdziwił się-Czeka...
Reszty nie usłyszałam, gdyż byłam już za drzwiami. Poszłam do właściciela odebrać moją nagrodę. Powiedziałam mu gdzie znajduje się kryjówka. Ten zrobił wielkie oczy i przekazał mi pieniądze.
Wróciłam do pokoju i o dziwo Jellal nadal tam był. Patrzył przez okno na miasto.
-Kiedy wyjeżdżamy?-Zapytał
-Za 20 minut...
-Chodźmy już bo się spóźnimy...
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się na stację. Gdy przyjechał pociąg wsiedliśmy do przedziału. Po chwili Jellal zasnął osuwając się na moje ramię. Uśmiechnęłam się. Po paru godzinach byliśmy na miejscu:
-Jellal...-Zaczęłam go szturchać
-Mamo...jeszcze 5 minut...-Wymamrotał
-WSTAWAJ!!!-Krzyknęłam mu do ucha.
-Aaaa!!!
Chłopak spadł z siedzenia. Zaczęłam się śmiać. Wyszliśmy z wagonu i skierowaliśmy się do mojego domu.
-Jak chcesz to możesz tu mieszkać dopóki nie znajdziesz mieszkania.-Powiedziałam i zaprowadziłam go do sypialni gościnnej -Rozgość się.
Poszłam do kuchni zrobić coś na obiad. Nie byłam genialną kucharką, ale coś-tam umiałam upichcić. Zdecydowałam się na naleśniki z dżemem. Zawołałam Jellala. Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy posiłek.
-Nieźle gotujesz.-Powiedział
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się do niego.
Po obiedzie usiedliśmy w salonie:
-Należysz do Fairy Tail?-Zapytał
-Tak.
-I jak tam jest?
-Są dla mnie jak rodzina, ale trzeba uważać na latające meble.
Jellal zaczął się śmiać
-Serio?
-No tak, jak chcesz to tam pójdziemy i przekonasz się na własne oczy.
-Bardzo chętnie.
Tak więc wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w kierunku gildii. Na miejscu, przy otwieraniu drzwi musieliśmy się schylić. Tym razem było to krzesło:
-A nie mówiłam?
W środku trwała jedna z walk pomiędzy Striptizerem, a Zapałką.
-SPOKÓJ!!!-Wydarłam się na nich.
-Psieplasiamy.-Powiedzieli równocześnie
Razem z Jellalem podeszliśmy do lady, za którą stała Mira.
-Witaj Erza, kogo przyprowadziłaś-Powiedziała zawsze uśmiechnięta dziewczyna.
-Mira, to Jellal Fernandes. Jellal, to Mirajane Strauss.-Przedstawiłam ich sobie.
-Miło mi.-Powiedział chłopak.
-Może chciałbyś dołączyć do naszej gildii...
                            ~*~
Tak więc macie kolejny rozdział. Następny może pojawić się najpóźniej w piątek. Chciałam też podziękować Roszpunci za wskazówki i możliwe, że nieświadome podtrzymywanie mojej skromnej osoby na duchu. Jeszcze raz dziękuje i do zobaczenia w następnej notce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz